Podstawowy kłopot z popularnymi ustawieniami Hellingera polega na tym, że jest to metoda nieweryfikowalna. Nie wiemy, co i jak leczymy. Rozmowa z dr. Bartoszem Zalewskim, psychologiem i psychoterapeutą.
Tekst ukazał się po raz pierwszy w lipcu 2024 roku.
Wszystkie komentarze
Ludzie chodzą do kościoła i tam się modlą. Heloł.
"Hellinger, który przez 16 lat był misjonarzem w RPA, zachwycał się tym, że u Zulusów nie ma zaburzeń psychicznych"
Ja miałem inne doświadczenie. Mianowicie biegał za mną z dzidą, a tylko zapytałem po cholerę tak skacze.
Rozumiem, że byłeś, ustawiałeś, sprawdziłeś i masz na tyle dużo osobistych doświadczeń, że się z nami dzielisz? No bo chyba nie działasz na zasadzie "nic o tym nie wiem, ale się wypowiem"?
Nigdy nie pływałem z rekinami, nie mam bogatego doświadczenie w tej materii, ale tak na oko wydaje mi się to ryzykowne.
Nie trzeba ustawiać aby widzieć że to szkodliwe bzdury
No ale grunt, że nawet jeśli takie pole istnieje, to zakładanie, że każdy uczestnik sesji będzie czystym przekazicielem jego zawartości, mnie nie przekonuje.
To jest metoda z gruntu szamańska, a w kulturach szamańskich szaman musiał kształcić się od dzieciństwa u boku doświadczonego mistrza, żeby nauczyć się bezpiecznie i skutecznie wchodzić w interakcje z siłami z "tamtego świata".
My w naszej kulturze jesteśmy w kwestiach duchowo-ezoterycznych ignorantami. Większość osób (przynajmniej głośno) w ogóle kwestionuje istnienie jakiegoś wymiaru duchowego. Dlatego wiara, że ot tak, z doskoku, w grupie obcych ludzi, z moderatorem po kursie weekendowym, rozwiążę międzypokoleniową traumę jest mega naiwne. Zwłaszcza, że każda z tych osób ma swoje sprawy do uleczenia, czy to wszystko znika w trakcie sesji? I uczestnicy stają się "czystym kanałem przekaźnikowym"? Nie rozumiem, więc nie wierzę.
Co ma znaczyć stwierdzenie, że "jesteśmy w kwestiach duchowo-ezoterycznych ignorantami"? A to w której innej kulturze te obszary są głęboko zbadane i zweryfikowane? Bo nie słyszałem o takiej. Terapie mają być oparte o zbadane, zweryfikowane i powtarzalne metody, a nie szamańskie wierzenia. Dostając znieczulenie przed leczeniem kanałowym też raczej chcielibyśmy mieć pewność, a nie że "komuś" pomogło.
Mam na myśli brak wiedzy o światach niematerialnych. Uważamy je za bajki, ale nawet treści tych bajek już nie znamy. Wszystkie wcześniejsze kultury stworzyły rozbudowane systemy wiedzy metafizycznej. Cóż, dziś nie jest to taktowane poważnie, bo nie podlega weryfikacji naukowej. Ale mimo wszystko ludzie chcą korzystać z tych szamańskich metod, tylko że nikt do końca nie rozumie, co robi. I to jest moim zdaniem problematyczne, bo jak mówi artykuł, może to być niebezpieczne. No ale zdesperowany człowiek jest gotów na wszystko
Ale skąd w ogóle pomysł, że faktycznie jakieś światy niematerialne istnieją? A rozbudowane systemy wiedzy metafizycznej to próba ujarzmienia rzeczywistości, której dawne kultury nie rozumiały i nad którą nie miały kontroli. I tak, to nie jest traktowane poważnie i dopóki nie zostanie zweryfikowane naukowo, to jak najbardziej słusznie. Idąc tym sposobem rozumowania, to można mieć żal, że czemu świat Harrego Pottera nie jest traktowany poważnie, przecież został dokładnie opisany.
Oprócz oczywistej głupoty ludzkiej pchającej w łapy różnych szamanów, problemem jest też sformułowanie sugerujące, że te światy niematerialne są, tylko jeszcze o nich nie wiemy. A to błąd rozumowania.
"w kwestiach duchowo-ezoterycznych ignorantami"
Ezoteryka to m.in: astrologia, alchemia, numerologia, kryształologia i inne mumbo jumbo.
Krzyżyk na drogę wszystkim, którzy współcześnie "wierzą" w te... brednie. Bo to, że wierzyli kiedyś jestem w stanie zrozumieć.
A w "duchowość" wyposażony jest każdy człowiek, nawet ten niereligijny, i nawet ten najprostszy. Duchowość to inaczej nasze emocje, przeżycia, psychika, interpretacja świata (religijna i niereligijna, światopoglądowa), patrzenie na świat, ideały, nasze pasje, zachwyty i smutki, kreatywność, sztuka, itd.
Tak więc, nie, nie jesteśmy w naszej kulturze, ani żadnej innej, w tej kwestii ignorantami, bynajmniej. Duchowość po prostu przestała być łączona wyłącznie z religią, i bardzo dobrze, bo takie spojrzenie było bardzo upraszczające i nieprawdziwe.
Ależ ja nie próbuję nikogo przekonać do istnienia obiektywnej rzeczywistości pozamaterialnej. Skąd pomysł, że ona w ogóle istnieje? No jakoś tak ludzie już mają, że w nią wierzą. Nie ma takiego obowiązku. Nie ma i zakazu. Szanuję każdy światopogląd i nie mam o nic żalu. Można uważać to za zabobony, proszę bardzo. Zwracam tylko uwagę na to, że mamy tendencję do bardzo wybiórczego korzystania z narzędzi metafizycznych nie mając wiedzy i świadomości, co właściwie robimy. No ale wracamy do punktu wyjścia, wiedzy o czym? Przecież tam nic nie ma.
Problem w tym, że to nie zawsze jest neutralne i zabobony nierzadko bardzo szkodzą, jednocześnie napędzając biznes oszustom. Bo jeśli ktoś zamiast sensownego leczenia raka trzustki, które utrzymuje go przy życiu, wybiera bzdury, to umiera. Jak jeden pewien sławny założyciel.
I znowu, sformułowanie "narzędzi metafizycznych" sugeruje coś sprawdzonego i solidnego, a tak nie jest. Język którego używamy kształtuje postrzeganie rzeczywistości, stąd ważny jest dobór słów. No chyba, że jest on celowy i ktoś bardzo chce wierzyć.
Dziwna trochę ta dyskusja.
Wyraziłam głęboki sceptycyzm wobec ustawień Hellingera, nie dlatego że nie wierzę w istnie pola, tylko dlatego, że mam wobec rzeczywistości niematerialnej respekt i uważam, że nie należy z nią igrać, bo nie wiemy co robimy. Wychodzi na jedno. Nie pójdę do znachora z rakiem i nikomu tego nie zalecę. Razi mnie sugerowanie, że nieodpowiedzialnie posługuję się językiem. Wiara nie wyklucza rozsądku, odpowiedzialności, nie jest błędem myślowym, nie jest groźna, nie bardziej niż wszelkie inne przygody naszej świadomości. Filozofia, teologia, metafizyka, mistycyzm to stare jak ludzkość dziedziny zajmujące się tym co niewidzialne, które jakoś nie przeszkodziły nam w postępie technologicznym. Idąc w czysty redukcjonistyczny materializm i negując naszą duchową naturę moim zdaniem schodzimy na manowce. To nie jest wybór między postępem opartym na osiągnięciach nauki a zabobonnym zacofaniem. Rozum i ducha można bez problemu pożenić. Pozdrawiam
Nie dziw się dyskusji: na forach się nie dyskutuje, na forach wyrzuca się emocje :)
A zgadzam się z tobą, że tu potrzebny jest respekt. Ale ludzi na tyle mądrych, by czuć respekt, jest bardzo mało, więc znaczny odsetek prowadzących ustawienia może rzeczywiście zaszkodzić. Ale z drugiej strony poznałem też wielu psychologów, którzy ewidentnie nie przerobili swoich problemów a mówią, że uleczą z nich pacjentów.
> Wyraziłam głęboki sceptycyzm wobec ustawień Hellingera, nie dlatego że nie wierzę w istnie pola, tylko dlatego, że mam wobec rzeczywistości niematerialnej respekt i uważam, że nie należy z nią igrać, bo nie wiemy co robimy. Wychodzi na jedno
Ależ to nie to samo.
To tak jakbyś powiedziała że nie uczestniczysz w seansach spirytystycznych, bo duchy są zbyt potężne a nie dlatego że to bzdura
Moja zaburzona znajoma brala w tym udzial i wyszla z tego z glowa pelna bzdur i tak, opowiada o tym do dzisiaj z meczaca egzaltacja jakby doswiadczyla jakiegos misterium.
Moja znajoma wyszła z autentyczną traumą, trochę trwało zanim się jakoś pozbierała z pomocą psychiatry.
Kilkumiesięczna terapia? Chyba jak ktoś nie ma problemów ;-)
Ta szarlataneria po latach znowu staje się popularna i już kilku osobom z mojego otoczenia zainteresowanym tą metodą próbowałam wytłumaczyć, że to z psychoterapią nie ma nic wspólnego, że jest niebezpieczne itd ale jedna niestety zdecydowała się w tym uczestniczyć i skutki są opłakane, kompletne załamanie nerwowe, a poszła w sumie z dość błahych powodów i w jeszcze niezłej kondycji psychicznej.
Tak, świetnie, że pojawił się ten wywiad - ustawienia to czysta szarlataneria (nawet na chłodno - jeśli coś wymaga chodzenia na terapię kilka lat, to kilka dziwnych spotkań nie rozwiąże tego problemu), ale nawet mądre osoby dają się na nią nabrać. Też znam (dwie) osoby, które uczestniczyły w tym dziwnym działaniu - obie na terapii, rozpadły się im związki, jedna uwierzyła, że jest medium, druga przestała rozmawiać z matką, bo tak powiedziała jej prababka (która zginęła w czasie II wojny... i nigdy się nie spotkały).
Jest irytujące, ale z drugiej strony jego wszechobecność sugeruje, że jest jakiś odcień znaczenia, którego "opieka" nie oddaje. Język się zmienia i nie zawsze zmienia się ładnie.
Ja lubię takie potworki, "zaopiekowania" używam z radosnym sarkazmem, jak np. "pochylenia się nad czymś" :-) Szału dostaję tylko od "dowożenia" rozumianego jako wypełnianie zobowiązań. Jakąś fałszywą nutą mi to podjeżdża i zgrzyta w uchu.
Następnie pan dr odnosi się do tego co z mediach napisała pani Herman, ale nie ma ani informacji kim jest pani Herman ani nie przytacza się tego co napisała. Rozumiem, że autorka oraz dr są zanurzeni w temacie i dla nich to oczywiste, ale dla wielu czytelników nie.
Dużo w tym wywiadzie jest powiedziane, że efekt ustawień jest nieweryfikowalny i że nie ma dowodów na skuteczność tej metody. Rozumiem, że w opozycji do innych metod terapeutycznych? Zakładam, że te same badania/testy zostały zastosowane do innych metod terapeutycznych oraz do ustawień i te badania wykazały, że "tradycyjne" metody są skuteczne, a ustawienia nie? Nie pojawiają się odniesienia do żadnych badań ani meta analiz, mimo tego że słowo dowód i weryfikacja pojawia się w tym wywiadzie dużo razy. ZAKLADAM, że tak jest, skoro dr taki nacisk kładzie na ten aspekt, ale nigdzie w wywiadzie jasno nie ma odniesień do rzeczywiście przeprowadzonych badań.
To są rzeczy, których mi zabrakło.
Masz rację. To tekst dla osób znających temat na tyle, że nie trzeba im przedstawiać podstaw. Pewnie z tego powodu jest w dziale o zdrowiu psychicznym.
Wręcz przeciwnie. Biznes wydaje się taki sobie jeżeli idzie o honorarium dla prowadzącego ustawienia. Większy problem stanowi prawdopodobieństwo tego że to może skutecznie eliminować skutki traum rodzinnych i odbierać zarobek terapeutom
Prawda? To niebywałe, żeby światli ludzie wierzyli w czary. Może są tu tylko, żeby podbić popularność tych bzdur i zmanipulować ludzi w jakimś kryzysie. Nie od dzisiaj wiadomo, że wszyscy manipulanci najpierw biorą się za ludzi cierpiących, bo ich najłatwiej omamić. Ale żeby na Wyborczej szukać takich zagubionych łatwowiernych? Chyba adres pomylili.