Widowisko, którego jesteśmy świadkami, godne jest najwyższej uwagi. Bo choć w Polsce w ciągu ostatniego ćwierćwiecza przy zachwycie publiki wyciągnięto już wiele zająców z różnych kapeluszy, to ostatni trik premier Kopacz z „narodem śląskim” w roli głównej z pewnością jest zapowiedzią sporych zmian w obrębie tego, co dla niepoznaki nazywa się demokratyzacją życia publicznego.

Dzięki uprzejmości Magdaleny Ziętek-Wielomskiej udostępniam jej najnowszy tekst polemizujący z artykułem Mateusza Piskorskiego. Miłej lektury!

Tekst Mateusza Piskorskiego „Realistycznie z Niemcami” – nawet jeśli nie zgadzam się z jego główną tezą – na pewno zasługuje na uwagę. 

Po pierwsze, przypomina dorobek Instytutu Zachodniego, o którym większość Polaków nigdy nie słyszała, a jeśli słyszała, to kojarzy z rzekomą peerelowską propagandą antyniemiecką.
2

Kabaretów nie lubię z paru powodów, ale nie miejsce tu na boksowanie się z nimi. Wspominam o nich dlatego, że od pewnego czasu stały się obowiązkowym elementem telewizyjnego jadłospisu. Nie ma wieczora, by – jak Polska długa i szeroka – po wsiach i miastach nie przetaczał się gromki śmiech publiki hipnotycznie wpatrzonej w migające piksele ekranów. Czas szybko mija a zabawa trwa w najlepsze. I mało kto zauważa, że nic nie kończy się wraz z wyłączeniem telewizora.

Kilka dni temu informowałem o liście do rektora bydgoskiego uniwersytetu wystosowanym przez reprezentowane przeze mnie Stowarzyszenie Unum Principium. Chodziło o oficjalnie użyty przez tę uczelnię zwrot "nazistowski obóz zagłady w Auschwitz-Birkenau" z pominięciem członu "niemiecki".

Z wielką satysfakcją komunikuję, że po tej interwencji Uniwersytet Kazimierza Wielkiego dokonał stosownych zmian w swoich materiałach.

Bydgoszcz, 26 maja 2015 r.

Jego Magnificencja

Rektor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy

Prof. dr hab. Janusz Ostoja-Zagórski

Szanowny Panie Rektorze,

ze zdumieniem zauważyliśmy, że w oficjalnym harmonogramie III Dni Instytutu Nauk Politycznych UKW opublikowanym w internetowym serwisie kierowanej przez Pana uczelni pojawiło się zaproszenie do wysłuchania wspomnień byłego więźnia nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz – Birkenau.

– Ale niech ta Polska to wie i niech ci Polacy to wiedzą, że to jest nasza ziemia, to są nasze Prusy! Zdążyliśmy przywyknąć do takich słów, wszak od 1945 roku stale dochodzą one do nas zza Odry.

https://www.facebook.com/pages/Zatrzyma%C4%87-wsp%C3%B3%C5%82czesn%C4%85-germanizacj%C4%99-Polski/1392941647630101?fref=nf

Warto przeczytać na ten temat:

http://slaskipolska.pl/artykuly/215-niech-polacy-niech-ukraincy-wiedza-ze-to-nasza-ziemia-nasze-prusy-nasza-tradycja-trzeba-walczyc-o-swoje

http://ro.com.pl/skandaliczny-film-i-wywiad-o-polskich-obozach-smierci/01203261

Dolnośląskie to istna kopalnia drugowojennych tajemnic, wśród których przeplatają się wątki ukrytych skarbów i ich niemieckich strażników, a także zagadkowych zgonów tych poszukiwaczy, którzy nieopatrznie nadepnęli komuś na wrażliwy odcisk.

Któż z nas na lekcjach historii nie zżymał się na osiemnastowiecznych Polaków i ich irytującą bezradność wobec nieuchronnie zbliżających rozbiorów? Któż wtedy nie miał ochoty krzyknąć do nich: Opamiętajcie się, nim będzie za późno!? Dziś sami znajdujemy się w analogicznej do nich sytuacji. Obecna formuła naszego państwa za zgodą większości Polaków utraciła sens i rację bytu.

To, co wyprawiała Ewa Kopacz na berlińskim lotnisku, jeszcze przez długi czas wykorzystywane będzie przez niemiecką propagandę. Wszak premier polskiego rządu musiała być stale monitorowana przez Angelę Merkel i tylko ręczne sterowanie ze strony kanclerz RFN zapobiegło jeszcze większej katastrofie. Czyż Berlin mógł wymarzyć sobie lepsze otwarcie wzajemnych relacji z nowym (nominalnie) rządem w Warszawie?

Nie wiem, czy Kopacz była wówczas pijana, naćpana, czy cierpiała na pomroczność jasną.

Szefostwo mniejszości niemieckiej w Polsce lubi chwalić się częstymi audiencjami u przedstawicieli rządu w Berlinie. A to mieli randez vous z tamtejszym ministrem spraw zagranicznych, a to z samą Angelą Merkel. Meldunki przyjęte, instrukcje wydane. Ordnung musi być.

Trudno nie zauważyć współbrzmienia Vaterlandu i Heimatu w obszarze rewizjonistycznej polityki historycznej uprawianej przez Republikę Federalną Niemiec.

Zgoda. Ostatnie wypowiedzi niemieckiej minister obrony nie były tak spektakularne, jak choćby zabójstwo austriackiego arcyksięcia w Sarajewie, po którym rozpętała się I wojna światowa. Jednak i słowa Ursuli von der Leyen, chociaż wypowiedziane z wielką dyplomatyczną gracją, już za chwilę efektem domina wywrócą układ sił w Europie, a może i świecie. Jej enuncjację: Niemcy nie są zdolne do wykonywania bieżących zadań w ramach NATO, w Waszyngtonie odczytano jednoznacznie: pocałujcie nas w d..ę.

Bydgoskie media doniosły,  że z płyty Starego Rynku zniknie Pomnik Walki i Męczeństwa. Nie czuję się zaskoczony tym faktem. Już od dłuższego czasu nad pomnikiem zbierały się czarne chmury. Oficjalnie zarzucano mu "niedopasowanie skalą i estetyką do przestrzeni miejsca". A nieoficjalnie? 

Można się domyślać, że mamy tu do czynienia z lokalną realizacją tak powszechnego w dzisiejszej Polsce zamachu na pamięć narodu, w szczególności tę dotyczącą niemieckiego ludobójstwa z lat 1939-1945.

Kilkanaście dni po historycznym bankiecie w Köpenick Palace jeden z jego uczestników przyjął w swoim biurze – mieszczącym się na drugim piętrze nowoczesnej kamienicy przy berlińskiej Schumannstraße – wielce sympatycznego gościa z Polski. Przyjezdnego, a właściwie – przyjezdną – nazwijmy, nie bez przyczyny, Elzą Gurke. Choć oboje doskonale znają język polski, rozmowa toczyła się po niemiecku. Większość czasu kobieta referowała, mężczyzna słuchał uważnie. Darzył ją wielkim szacunkiem.

W ostatnim dwudziestopięcioleciu „niusów” takich mamy co niemiara. Niemcy, powszechnie znani z bezgranicznej szczodrości wobec Polaków, co rusz kogoś z nich nagradzają. Sporą kasę dają a to fundacje, a to instytuty zwane naukowymi, a to Bundesnachrichtendienst...

Nie jestem demokratą, więc nie mam za złe rodakom, że ich polityczne poglądy nader często kształtowane są przez czarnoksiężników z Hollywood. Fabuła filmu naszpikowanego przystojnymi aktorami ma niezaprzeczalną przewagę nad samodzielnymi procesami myślowymi widzów: nie potrzebuje ich wiedzy i intelektu. Ba, takowymi wręcz pogardza.

Na którymś ze spotkań ze środowiskami patriotycznymi poproszono mnie o krótkie scharakteryzowanie zasad polityki niemieckiej. Nie było to trudne. Użyłem czterech przymiotników: dalekowzroczna, konsekwentna, finezyjna, bezwzględna. Słuchaczy szczególnie zainteresowała ta „finezyjność”, więc przywołałem na tę okoliczność postać generała Iona Pacepy, szefa rumuńskiego wywiadu, który w 1978 r. otrzymał azyl polityczny w amerykańskiej ambasadzie w Berlinie Zachodnim.

W 1978 roku w londyńskim "Tygodniu Polskim" ukazały się niezwykle zastanawiające dziś dokumenty podpisane przez anonimową wówczas "Czwórkę" stanowiącą Zespół Problemowy Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. 10 czerwca upubliczniono tekst pt. "Polska a Niemcy", a 5 i 12 sierpnia – dwuczęściowy artykuł "Niemcy, Polska i inni".

Ktoś mądry kiedyś zauważył, że fakty minione nie stają się historią tak długo, dopóki wciąż wpływają na teraźniejszość. Idąc tym – właściwym skądinąd – tokiem myślenia, każdego dnia na ulicach Poznania możemy spotkać Ferdynanda von Hansemanna, w Olsztynie otrzeć się o Oskara Beliana, na wrocławskim Ołbinie spojrzeć w twarz Karlowi Augustowi Hanke, a przy nabrzeżu Starej Motławy o drogę zapytać krwawego Jana Winkelbrucha.
Archiwum bloga
O mnie
O mnie
Wczytuję
Motyw Widok dynamiczny. Obsługiwane przez usługę Blogger. Zgłoś nadużycie.