Posłuchaj 08:27 min
Jedyne co mogę zrobić, to czekać na to co się wydarzy - mówi Jacek Jabrzyk, dyrektor artystyczny Teatru Zagłębia w Sosnowcu, który wygrał konkurs na dyrektora teatru w Kielcach. Ten, jednak został unieważniony.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

W kwietniu Jacek Jabrzyk — reżyser teatralny, dyrektor artystyczny Teatru Zagłębia w Sosnowcu wygrał konkurs na dyrektora Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Jabrzyk, twórca spektakli teatralnych i operowych nagradzanych na międzynarodowych festiwalach, wicedyrektorem w sosnowieckiej placówce jest od 2018 r. I nie wykluczone, że będzie nim dłużej, bo zupełnie nieoczekiwanie okazało się, że stanowiska w Kielcach jednak nie obejmie.

Dwa tygodnie po wyborze Zarząd Województwa Świętokrzyskiego unieważnił konkurs na dyrektora. Powołano się przy tym na "nieprawidłowości w przebiegu procedury konkursowej".

Informacja spotkała się z protestem zespołu teatru im. Żeromskiego. Zdaniem tamtejszych artystów zarząd województwa z PiS majstrował przy konkursie, mając na uwadze wsparcie innego z kandydatów. 

„Jacek Jabrzyk wygrał, ponieważ przedstawiona przez niego koncepcja prowadzenia naszego teatru jest przygotowana rzetelnie z pełną znajomością kieleckiej sceny dramatycznej, jej możliwości i wyzwań, jakie przed nią stoją. Gwarantuje nam rozwój i okazję pracy z twórcami i twórczyniami zapewniającymi wysoki poziom artystyczny produkcji teatralnych" – pracownicy kieleckiego teatru napisali w swoim oświadczeniu.

W sprawie zareagowała Hanna Wróblewska, minister kultury, która zwróciła się do wojewody świętokrzyskiego z prośbą o skontrolowanie legalności uchwały zarządu województwa świętokrzyskiego w sprawie konkursu i zwróciła się do tamtejszego zarządu o pełną dokumentację w tej sprawie.

Następnie poseł Polski 2050 Rafał Kasprzyk złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z brakiem rozstrzygnięcia konkursu na dyrektora. Tak chronologicznie układa się sekwencja zdarzeń.

Anna Malinowska: Wygrał Pan konkurs i rozpętała się awantura.

Jacek Jabrzyk: - W mojej ocenie sytuacja wydaje się dość prosta. Odbył się konkurs, do którego przystąpiło kilka osób. Część z przyczyn formalnych odpadała wcześniej, trzy osoby, ja również, przeszliśmy do części finałowej. W czasie głosowania dostałem największą liczbę głosów i konkurs wygrałem. Dla mnie wszystko jest jasne i oczywiste. Konkurs był legalny, transparentny, przeprowadzony w oparciu o ustawę.

Ale stanowiska nie może Pan objąć. Jak Pan to sobie tłumaczy?

- Nie chcę domniemywać, gdybać, mam za mało informacji, by wysnuwać daleko idące wnioski. Mogę się jedynie opierać na własnej nabytej wiedzy: dwie osoby biorące udział w konkursie złożyły swoje oprotestowanie. Oba dotyczyły tej samej kwestii - artykułu prasowego w jednej z gazet. Dziennikarz opisał w nim fragmenty programów złożonych przez kandydatów na dyrektora. A one przecież nie są jakąś szczególną tajemnicą. Każdy z nas opisał swoją wizję rozwoju placówki, jaki ma być repertuar, w jakim kierunku powinna ona podążać etc. Rolą dziennikarza jest pozyskiwanie informacji. I tak się stało w tym przypadku. Jeden protest został rozpatrzony na gorąco, zaraz po złożeniu. Uznano, że jest bez zasadny. Drugi kilka dni po konkursie. Logika podpowiada, że powinien być rozpatrzony podobnie jak pierwszy. I tyle wiem o okolicznościach tej sprawy.

Pojawiają się jednak sugestie, że wszystko skomplikowała wielka polityka.

- Nie chcę tego komentować. Wielka, czy mała, jakakolwiek polityka nie jest tu najważniejszą kwestią. Dla mnie ta sytuacja jest po prostu niezrozumiała.

Kielecki zespół stanął za Panem murem.

- Taką reakcją jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Przed konkursem spotkałem się z zespołem. Uważam, że każdy, kto chce kierować jakąś grupą ludzi, powinien ich najpierw poznać i wysłuchać. To, co mówią, jakie mają pomysły, bolączki, powinno zostać uwzględnione w opracowaniu własnego programu. Tak też zrobiłem. Między nami odbyła się dobra, konstruktywna rozmowa. To, że w takiej sytuacji otrzymuję poparcie zespołu, to dla mnie zaszczyt.

Czy w tej sytuacji coś jeszcze od Pana zależy?

- Jedyne co mogę zrobić, to czekać na to co się wydarzy. Obecnie wszystko w rękach wyższych instytucji. Sprawę analizuje ministerstwo, jako organ współprowadzący teatr w Kielcach, tamtejszy wojewoda. To będą ich decyzje, a ja po prostu czekam.

Jacek Jabrzyk wygrał konkurs w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Władze województwa konkurs unieważniły, sprzeciwia się temu ministra kultury
Jacek Jabrzyk wygrał konkurs w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Władze województwa konkurs unieważniły, sprzeciwia się temu ministra kultury Fot. Dominik Gajda / Agencja Wyborcza.pl

Jako dyrektor do spraw artystycznych Teatru Zagłębia, zdobył Pan świetne recenzje. Mówiło się, że przez te ostatnie lata placówka nabrała skrzydeł. 

- To normalna sytuacja, że artyści zmieniają swoje miejsca pracy. Kończę kolejny sezon mojej pracy w Sosnowcu i uważam, że Teatr Zagłębia zostawiam w dobrej kondycji. Pracujemy obecnie nad ważną premierą na podstawie "Ziemi obiecanej" Władysława Reymonta w reżyserii Mai Kleczewskiej. Kolejny sezon jest już zaplanowany. Mój start w konkursie nie był dla moich kolegów w Sosnowcu żadną tajemnicą.

Jeśli obejmie Pan stanowisko w Kielcach, teatr w Sosnowcu będzie w dość trudnej sytuacji w związku z planowaną rozbudową. Czy to nie będzie dla placówki zły moment na większe zmiany?

- Rzeczywiście teatr w Sosnowcu czeka wiele zmian, bo spektakle będą się odbywały poza jego siedzibą, w różnych miejscach, które trzeba będzie zaadaptować, przygotować odpowiednie dekoracje itd. Ale placówka jest już przygotowana na te nowe okoliczności i uważam, że moje odejście niczego tu nie zmieni. Artystycznie zespół jest rozgrzany. Nasze ostatnie spektakle spotykały się z dobrym przyjęciem krytyki i publiczności. Jeździliśmy na festiwale w kraju i za granicą. To, co się udało wypracować, jest wspólnym dziełem zespołu, nie jednostki. A to, że teatr w Sosnowcu musi zostać rozbudowany, nie podlega żadnej dyskusji. Razem z Iwoną Woźniak, która jest jego dyrektorką, mieliśmy to wpisane w naszą wizję rozwoju sosnowieckiej placówki. I co ważne, nie był to nasz autorski pomysł, bo o sprawie mówiło się od lat. 1985 r. był już gotowy projekt, którego zrealizowano jedynie małą cząstkę — zbudowano małą część magazynową. Później z różnych względów inwestycji już nie podejmowano. Wreszcie nam udało się ją rozpocząć. Za kolejny sukces w tej sprawie uważam fakt, że konkurs na projekt rozbudowanej siedziby odbył się pod auspicjami SARP.

Jeśli okaże się, że jednak dyrektorem w Kielcach Pan nie zostanie to?

- Będę wciąż zastępcą dyrektora w Sosnowcu. Będę wykonywał swoją pracę dalej. Poza tym przecież jest też druga część mojej działalności - reżyseruje spektakle. I tu, bez względu na scenariusz nic się nie zmieni. Obecnie pracuję nad nowym spektaklem w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu.

A jeśli przeniesie się Pan do Kielc, wyreżyseruje Pan coś jeszcze w Sosnowcu?

- Jeśli zostanę zaproszony i czas mi na to pozwoli. Z pewnością nie pożegnam się z Sosnowcem na zawsze. To miasto i Kielce są blisko siebie. Nie będę się od Sosnowca odcinał, bo zostawię w nim mój pierwszy zespół, z którym łączy mnie szczególna więź.

Redagował Wojciech Todur

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Popularne

Podobne artykuły
    Roman Imielski poleca
    Zarząd województwa śląskiego (wywodzący się z PO) podobnie nie rozstrzygnął za pierwszym razem konkursu na dyrektora Muzeum Śląskiego. Również był wówczas wyłoniony kandydat z największą liczbą punktów. Opcje różne a zwyczaje takie same i "swojak" musi być...
    już oceniałe(a)ś
    5
    0