Wchodzisz do Tehranu na tyłach Nowego Światu i z miejsca czujesz się jak w bajce.
Opinie publikowane w naszym serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji
W drugiej połowie lat 70. wychowawczyni w podstawówce kazała nam prowadzić zeszyty z wycinkami z bieżącej prasy. Gdzieś, spośród trofeów młodzieńczej chwały wygrzebałem ostatnio wydzieranki z "Trybuny Ludu" i "Życia Warszawy" z relacjami z wizyty w Polsce szacha Iranu Rezy Pahlaviego. W dziecięcej wyobraźni karmionej "Baśniami z 1001 nocy" i "Przygodami Sindbada Żeglarza" szach to była postać, której bliżej do sułtanów i cesarzy, niż zagarniturowanych Pierwszych Sekretarzy rządzących PRL-em. Że był to bezwzględnik i okrutnik, nie miałem wówczas zielonego pojęcia.
Wszystkie komentarze
albo trolla w szambie