Łukasz Tomczyk odmówił Markowi Papszunowi i zostaje w Polonii Bytom

Gdy w zeszłym sezonie Łukasz Tomczyk przejmował drugoligową Polonię Bytom, jej sytuacja w tabeli stawała się beznadziejna – po dziesięciu kolejkach zajmowała przedostatnie miejsce. Minął ponad rok. Polonia zaczepiła się w górnych rejonach tabeli i stała się poważnym kandydatem do awansu do pierwszej ligi. Nic dziwnego, że 36-letni szkoleniowiec wzbudza zainteresowanie lepszych klubów. Wcześniej był na rozmowach o pracę w Arce Gdynia, a teraz, co opisywaliśmy tydzień temu, na zmianę klubu namawiał go Marek Papszun. W sztabie Rakowa miałby zastąpić Dawida Szwargę.

Tomczyk miał nad czym myśleć. Pochodzi z Częstochowy, w akademii Rakowa pracował ponad siedem lat, a teraz kusił go Papszun, którego zajęcia oglądał jako trener młodzieży. Co ciekawe, Tomczyk był już na rozmowach w Częstochowie dwa lata temu, lecz wtedy Papszun zdecydował się na innego szkoleniowca. Teraz Tomczyka przyjęto by w Rakowie z otwartymi ramionami, ale młody trener zdecydował się zostać w Polonii i powalczyć z nią o pierwszą ligę.

Pozostawała też kwestia jego kontraktu, w którym ma klauzulę wykupu, ale obowiązującą tylko wtedy, gdy w nowym klubie miałby zostać pierwszym trenerem. W Rakowie z wiadomych względów nie było o tym mowy. W Polonii niechętnie patrzyli na odejście swojego trenera w trakcie sezonu. Dyrektor sportowy Tomasz Stefankiewicz poinformował zresztą Wojciecha Cygana, szefa Rady Nadzorczej Rakowa, że klub nie puści teraz Tomczyka.

A skoro jesteśmy przy Rakowie i jego poszukiwaniach dotyczących wzmocnienia sztabu, to kolejnymi trenerami, których sonduje częstochowski klub są Marek Brzozowski (były trener Pogoni Siedlce) i Marcin Pogorzała (asystent Kazimierza Moskala w Wiśle Kraków).

Piłkarze Polonii Bytom chcą zapłacić za bilety na swój obóz

W środku ostatniego tygodnia rozegrano znaczący mecz w drugiej lidze – rewelacyjny lider z Bytomia (Polonia wygrała 12 meczów z rzędu) pojechał do depczącej jej po piętach Wieczystej Kraków. Mecz rozstrzygnął się w pierwszej połowie po dwóch czerwonych kartkach dla gości. Wieczysta wygrała 3:1, a sytuacja w tabeli jeszcze bardziej się zagmatwała – oprócz Polonii i Wieczystej również gracze Pogoni Grodzisk Mazowiecki celują w bezpośredni awans. To szczęście spotka dwie najlepsze drużyny.

Polonia idzie łeb w łeb z Wieczystą, ale już finansowo nie ma co równać się do zamożnego klubu Wojciecha Kwietnia. Wobec rewelacyjnej formy zawodników, w Bytomiu zastanawiają się, czy zimą nie wysłać ich na obóz z prawdziwego zdarzenia. Polonia nie była na takim od 11 lat. Myślą o wyjeździe do Turcji, ale problemem są, a jakżeby inaczej – pieniądze. Taka wyprawa kosztuje 140-150 tys. zł. W budżecie takich środków nie założono, bo nikt też nie spodziewał się, że sytuacja w tabeli będzie tak sprzyjająca i zachęcająca do szturmu na pierwszą ligę. Co teraz? Jeżeli Polonia zdecyduje się na zagraniczną eskapadę, być może zwróci się do sponsorów o pomoc w sfinansowaniu wyjazdu. Cegiełkę chcą też dorzucić piłkarze z Bytomia, którzy zadeklarowali, że opłacą swoje bilety lotnicze (800-1000 PLN).

Droga cierniowa Bartosza Kapustki

Który z zawodników Legii z pola rozegrał w tym sezonie najwięcej minut? Bartosz Kapustka. Ten sam piłkarz, o którym nawet w klubie jeszcze rok temu myśleli, że może wytrzymać na boisku 60., najwyżej 70. minut. Dziś Kapustka – poza broniącym Kacprem Tobiaszem – gra najwięcej ze wszystkich legionistów (1561 minut), za nim jest Ruben Vinagre (1537 minut) i Paweł Wszołek (1497 minut).

27-letni pomocnik w przeszłości dwukrotnie zerwał więzadła krzyżowe, a ból w kolanie stał się nieproszonym towarzyszem, którego trudno było się pozbyć. Najbardziej wymagający był sezon 2022/23. Kapustka przed wyjściem na boisko patrzył na swoje kolano i zastanawiał się: zagram czy nie zagram? Wytrzymam czy nie wytrzymam? Czasem nie myślał o meczu, a o tym, czy w ogóle będzie w stanie wyjść na boisko. Mocno to było wyniszczające dla jego głowy.

Kapustka wiele zrobił, żeby tamta historia pozostała już tylko nieprzyjemnym wspomnieniem, a on odzyskał radość z grania. Zbudował wokół siebie sztab, który pomaga mu na co dzień – jest w nim dietetyk, fizjoterapeuta, czy psycholog Kamil Wódka. W zeszłym sezonie rozpoczął współpracę z Łukaszem Oleksym, trenerem przygotowania motorycznego, który wcześniej pomógł wrócić do zdrowia Jakubowi Moderowi. To dla niego Kapustka przeniósł się na trzy tygodnie do Rzeszowa i tam pracował chociażby nad zmianą ustawienia ciała podczas biegu. Nauczył się ćwiczeń korygujących swoją postawę, żeby jak najmniej obciążać kolano. Dziś Kapustka sporo czasu poświęca profilaktyce, musi o nią dbać do końca kariery, ale też widzi, że to się opłaca. Nie dość, że w Legii stał się niezastąpiony, to wrócił też do reprezentacji Polski.

Ostatnia misja Wojciecha Pertkiewicza w Jagiellonii

Prezes Jagiellonii Wojciech Pertkiewicz już ogłosił, że w grudniu pożegna się z białostockim klubem, a my dowiedzieliśmy się, kto zajmie jego miejsce – to Zbigniew Ziemowit Deptuła, były szef Lechii Gdańsk. Obecny prezes był aktywny przy jego wyborze i nie miał nic przeciwko następcy.

Odchodzi Pertkiewicz jako mistrz Polski i prezes ceniony przez fanów Jagiellonii, a przychodził jako osoba z zewnątrz, która na starcie musi mierzyć się z zadłużeniem klubu. Kibicom już na zapoznawczym spotkaniu zapowiedział, że on szalika Jagiellonii nosić nie będzie. Po prawie trzech latach jego prezesury nikomu to nie przeszkadza. Pertkiewicz zapracował na to, że kiedy wpadnie kiedyś z Gdyni ze wspominkową wizytą, zostanie w Białymstoku ugoszczony jak swój.

• Zobacz również: "Będziemy cierpieć". Odsłaniamy kulisy pracy dyrektora mistrzów Polski

Zanim jednak opuści Podlasie, ma kilka spraw do dokończenia. Ta najważniejsza to budowa ośrodka treningowego dla akademii, która chce przenieść się na obiekty zajmowane przez MOSP Białystok. Pertkiewicz uczestniczy w rozmowach dotyczących przejęcia tego terenu przez mistrzów Polski. Jeżeli okażą się skuteczne, trafią tam najmłodsi zawodnicy. Nowe boiska pozwoliłyby chociażby rozbudować projekt Jaga Kids. A że jest on komercyjny, a Pertkiewicz pieniądze umie liczyć (choć z wykształcenia jest psychologiem organizacji zarządzania), dałoby to okazję białostockiemu klubowi do większego zarobku. Również starsi piłkarze Jagiellonii, ale wciąż ci nastoletni, wreszcie mieliby swój dom.

Prezes stara się zadbać o przyszłość klubu, kiedy go już w nim nie będzie, a musi pamiętać i o pierwszej drużynie. Ogłoszono przedłużenie umowy z Jesusem Imazem, a teraz Pertkiewicz dopina szczegóły w nowym kontrakcie Mateusza Skrzypczaka.

Wiceprezes Motoru obserwował incognito kibiców z Lublina

Jedni prezesi swoją misję w klubie kończą, inni zaczynają. Jak Łukasz Jabłoński, wiceprezes Motoru Lublin. W piłce pojawił się cztery lata temu, a karierę robi szybką, jak na przedstawiciela branży motoryzacyjnej, który do świata futbolu trafił przypadkowo. Kiedy w listopadzie 2020 r. zaczynał w Koronie, to przed przyjściem do Kielc widział na żywo dwa mecze – otwarcia podczas Euro 2012 i Juventusu z Atletico w Lidze Mistrzów. W Kielcach z Koroną najpierw awansował do Ekstraklasy, później dwukrotnie się w niej utrzymał, a teraz jest w ambitnym projekcie milionera z Lublina, Zbigniewa Jakubasa. Oprócz tego Jabłoński znalazł się też w zarządzie PZPN.

• Zobacz również: Mateusz Stolarski: W Motorze Lublin zacząłem wierzyć w duże rzeczy

Jabłoński w Kielcach dał się poznać z nieszablonowych działań, co pokazał już w Lublinie. Czasami przed meczami Motoru zmorą stają się kolejki do wejścia na stadion, przez które część kibiców spóźnia się na rozpoczęcia spotkania. Wiceprezes postanowił sprawdzić to osobiście i znaleźć przyczynę. Przed meczem wyszedł z gabinetu, stanął przy wejściu na stadion i obserwował, skąd wynika zator. Nie musiał zakładać kaptura, zasłaniać twarzy szalikiem, bo aż tak rozpoznawalny w Lublinie jeszcze nie jest. Po jego wizytacji pojawiły się pierwsze wnioski. Zauważył, że kibice dopiero przed samymi kołowrotkami zaczynają szukać biletów, co znacząco opóźnia ich wejście. Być może w ramach rozwiązania przy wejściach pojawią się wolontariusze, którzy będą przypominać: "Proszę wcześniej przygotować bilet". Dobry gospodarz to taki, który nie tylko zlokalizuje usterkę, ale i ją naprawi.

O wizycie przy kołowrotkach i nie tylko będzie można przeczytać w rozmowie z wiceprezesem Jabłońskim, którą w najbliższych dniach opublikujemy w Przeglądzie Sportowym Onecie.