Wszystko działo się w miejscowości niedaleko Trzebnicy. Śledztwo prowadziła od 2017 roku tamtejsza prokuratura rejonowa. Doniesienie złożyła matka Doroty. Zaniepokojona, że córka jest w związku ze starszym chłopakiem i dochodzi między nimi do „niestosownych pocałunków i uścisków”.
Śledztwo potwierdziło informacje mamy dziewczyny. Dorota przyznała na przesłuchaniu, że Janusz „omamił ją, owinął wokół palca”. Była w nim bardzo zakochana. Poznali się latem 2017 roku. On miał już wtedy skończone 19 lat. Ona - 14. Gdy matka zabroniła kontaktów z Januszem, dziewczyna groziła, że popełni samobójstwo. Trafiła do szpitala. Potwierdziła wymienione w zarzucie „inne czynności seksualne”, dokonywane przez Janusza za jej zgodą. On też przyznał się do winy.
Ale to nie wszystko. Młody mężczyzna częstował Dorotę marihuaną. Zdaniem dziewczyny, próbował ją namówić na twarde narkotyki ale ona się nie zgodziła. Właśnie z powodu narkotyków zakończył się związek Janusza z koleżanką Doroty - Renatą. Byli parą od grudnia 2016 do stycznia 2017. Renata mówiła w śledztwie, że się przytulali i całowali. Owo całowanie prokuratura uznała za „inną czynność seksualną”. A że Renata miała wówczas mniej niż 15 lat, młodzieniec usłyszał zarzut pedofilii.
Zakochana w chłopaku zorientowała się, że jest uzależniony od narkotyków. Próbowała wyciągnąć go z nałogu, ale się nie udało. Wtedy zerwała i przestała się z nim kontaktować. Niedługo później zaczęła go widywać ze swoją koleżanką.
Badający chłopaka lekarze nie stwierdzili u niego „zaburzenia preferencji seksualnych”. Janusz nie jest więc pedofilem. Ma za to „nieprawidłowo kształtującą się osobowość. Ale to za sprawą uzależnienia od narkotyków.
Za doprowadzenie dwóch czternastolatek do „innych czynności seksualnych” grozi mu od 2 do 12 lat więzienia. Do tego może trafić na listę sprawców przestępstw na tle seksualnym - choć do jej niejawnej części.
Imiona bohaterów zostały zmienione.
Zobacz też